Fragment pochodzi z książki „Notatki z prawobrzeżnej Warszawy” Sabina Sebyłowa
Wojna rozpoczęta.
Prezydent Ignacy Mościcki powiedział o dziewiątej rano przez radio: „Obywatele Rzeczypospolitej, nocy dzisiejszej odwieczny wróg rozpoczął działania zaczepne wobec państwa polskiego, co stwierdzam wobec Boga i historii”.
W Warszawie około ósmej rano, może wcześniej, naloty niemieckich samolotów bombardujących. Jeden z pierwszych nalotów na Okęcie.
Są jeszcze tacy, no – naiwni czy szczęśliwi – którzy wierzą, że to ćwiczenia przeciwlotnicze.
Muszę się dostać do miasta. Skończył się mój urlop. Komunikacja autobusowa chyba już przerwana, bowiem autobus z Warszawy nie przyjechał wcale. Od razu komplikacja. Czym mają się udać do pracy ci z osiedla? Dzisiaj pierwszy. Wypłata poborów. Mnie zaprosił do własnej limuzyny jakiś bardzo elegancki pan i dowiózł do Mokotowa. Jeszcze tutaj dziękuję mu za to.
Gdy dotarłam do instytucji, właśnie zaczął się nalot. Skierowano nas do szatni mającej dodatkowe sklepienie. Nie przewidziano żadnego schronu dla pracowników. Może słusznie? Wszystko się przecież przeinaczy.
Niemcy bombardują w całym kraju otwarte miasta.
(…)
Każdy pyta, co robić? Co dalej? Nikt nie znajduje odpowiedzi i nie czeka na nią.
W biurze kłębowisko ludzkie, które namiętnie chce mieć swoje uciułane pieniądze przy sobie.
(…)
Warszawa znana na co dzień, jest dzisiaj, w pierwszym dniu wojny, inna. Inna emocjonalnie. Czy odmieni się rzeczywiście, a dzisiejsza stanie się złudzeniem?
Na ulicach tłumy. W kawiarniach, cukierniach tłok. W restauracjach – tłoczniej. W sklepach, nie zamkniętych oczywiście o przepisowej porze, ciasno. Sprzedaż odbywa się spokojnie. Tymczasem jest wszystkiego pod dostatkiem.
Przerażenie przed mogącym nastąpić, lub nieuniknionym już, rozstaniem ciaśniej przytula do siebie idące pary. I tak jakoś się zdaje, że klatkę piersiową coś rozsadzi. Zaciemnione granatowo światła przydają warszawskim ulicom nie znanego dotąd, kolorystycznego uroku. Przyćmione fiołkowe oczy niezliczonych samochodów wysuwają się z perspektywy mrocznych ulic, jakby z makiety filmowej. Wrażenia wzrokowe. A niebo – od dzisiaj nie to niebo, co do dzisiaj, lecz pewność nalotów, które już spadły na Warszawę. Omglone niebiesko reklamy neonowe, zawoalowane powodzie jasności przed kinami, zasłonięte na czarno okna ludzkich mieszkań – elementy zewnętrznych zmian. Przyćmione lub wygaszone zostanie nie tylko światło.
Ale co będzie? Co się stanie? Jakie siły przeciwstawimy Niemcom, jak potrafimy się bronić? Prowadzone w sierpniu, a zapewne i o wiele wcześniej, międzynarodowe mediacje pokojowe zawiodły.
Jak skwir jaskółek wdzierają się w uszy wysokie głosy małych gazeciarzy. Skwirzą o komunikatach wojennych, o walkach lotniczych, o nalotach, o przekroczeniu granic. Jakie to obce, choć u nas.
Sabina Sebyłowa większą część życia zamieszkiwała w kamienicy przy ul. Brzeskiej 5. Jej dziennik ukazał się w roku 1985, pt. „Notatki z prawobrzeżnej Warszawy”.
Dodaj komentarz